Puchar Kościeliska miał być dla mnie pierwszym poważnym biegiem tego sezonu. Z uwagi na to, że rozpoczynający sezon Puchar Term Chochołowskich odbywał się stylem dowolnym (czyli w praktyce łyżwowym), traktowałam go jedynie jako rozgrzewkę, a konkretniej szykowałam się na Kościelisko. Pierwotnie zawody miały się odbyć w połowie grudnia, ale z powodu braku warunków zostały przeniesione na 5 stycznia 2020r.
Puchar Kościeliska odbywa się na pięknej, malowniczo położonej trasie biegowej na Chotarzu w Kościelisku. Trasa ma 2,5 km. Na zawodach kobiety miała pokonać dystans 5 km czyli dwa okrążenia, mężczyźni natomiast cztery co dawało łącznie 10 km.

Już w sobotę, dzień przed biegiem, zaczął sypać gęsty śnieg. Nie wróżyło to nic dobrego. Przy takich warunkach smarowanie nart to wyzwanie. Niestety, przez całe zamieszanie podczas zawodów w Chochołowie nie zdążyłam oddać moich nart do serwisu. Byłam umówiona na złożenie nart w serwisie do godziny 16, tym czasem o 16 dopiero wyjechałam z Chochołowa. Ta sytuacja dość mocno mnie zestresowała, ale starałam się zachować zimną krew.
W niedzielę rano nadał padał śnieg, do tego pomimo nie bardzo niskiej temperatury, panował okrutny ziąb i szaruga.

Fot. Marcin Szkodziński
Po przybyciu na miejsce przywitałam się ze znajomymi i rozpoczęłam testowanie nart. Na pierwszy ogień poszły moje narty „zawodnicze”. Nie miałam wystarczająco dużo czasu ani warunków, aby porządnie je przygotować. Przejechałam rundę i stwierdziłam, że nie ma sensu smarować ich na „trzymanie”, bo ślizg nie jest odpowiednio zrobiony i narty nie jadą. Wskoczyłam więc w drugą parę tzw. zerówki (mikrołuska). Te narty są przeznaczone na temperaturę około zera i/ lub świeży śnieg. Na teście fajnie jechały i miały też dobre odbicie- decyzja została podjęta, biegnę na „zerówkach”. Potem przyszedł czas na rozgrzewkę. Zawody miały się odbyć z minimalnym opóźnieniem, ale organizacja i informowanie zawodników było na wysokim poziomie.

Fot. Marcin Szkodziński
Na starcie ustawiło się 40 zawodniczek. Byłam bardzo zdenerwowana, ale też podekscytowana. Wystartowałam ostro, ale nie dałam rady nadgonić za sześcioma dziewczynami na przedzie. Przez krótką chwilę byłam siódma, ale nie udało mi się utrzymać tej pozycji. Po chwili minęło mnie jeszcze kilka dziewczyn.

Na drugim okrążeniu walczyłam jeszcze przez chwilę o 10 miejsce, ale na ostatnim podbiegu zabrakło mi siły, płuc albo lepszej narty. Tak czy inaczej walczyłam 🙂 Do mety dojechałam 11 open, 5 w mojej kategorii wiekowej.


Po ukończonym biegu przeniosłam się z trasy narciarskiej do Domu Ludowego w Kościelisku, gdzie miało się odbyć nagrodzenie zwycięzców. Najpierw wszyscy uczestnicy zjedli razem posiłek regeneracyjny- wyjątkowo pyszne mięsko w sosie z ziemniakami i buraczkami, a do tego kubek goracej herbaty. Po obiedzie organizatorzy przeprowadzili krótki wykład upamiętniający Jana Szpunara, biegacza narciarskiego i biathlonisty z Kościeliska, który odnosił sukcesy w latach 70. Po obiedzie, wykładzie i dekoracji zwycięzców nastąpiło również losowanie cennych nagród.

Zawody w Kościelisku okazały się bardzo fajnie zorganizowaną imprezą, zarówno jak chodzi o sam bieg jak i wydarzenia towarzyszące. Przemiła atmosfera, świetna organizacja i zdrowa, sportowa rywalizacja sprawiają, że z przyjemnością wrócę w przyszłym sezonie.
