Sporo czasu już minęło od tego dnia, ale wydarzenia ostatnich kilku tygodni nie szczególnie jakoś napawały mnie weną do pisania. Poza tym szczerze powiem- wróciłam do pracy i to było absolutnym priorytetem. Teraz, gdy trochę się ze wszystkim oswoiłam znalazłam moment, aby wrócić myślami do ostatnich wydarzeń mojego sezonu zimowego 2019/2020,
Na ostatnie ściganie w sezonie 2019/2020 wybrałam Bieg Piastów na dystansie 25 km, który corocznie odbywa się w Jakuszycach (Szklarska Poręba). Na zawody te oraz inne biegi w cyklu Biegu Piastów przyjeżdżają tysiące biegaczy narciarskich, nie tylko z Polski, ale i z całego świata. To największy i najbardziej prestiżowy bieg narciarski w Polsce.
W pewnym sensie były to dla mnie najważniejsze zawody w sezonie. Przede wszystkim dlatego, że brałam w nich udział po raz czwarty czyli byłam w stanie porównać formę do lat poprzednich. Po drugie to największy i najbardziej prestiżowy bieg narciarski w Polsce, zaliczany do międzynarodowego cyklu Worldloppet. No i był ostatnim biegiem, którym zaplanowałam zamknąć sezon 2019/2020.
Trasa zawodów to pętla o długości 25 kilometrów- łatwa technicznie, bez większych zjazdów, stromych podbiegów ani ostrych zakrętów. W większości biegnie po płaskim terenie i, jak można zauważyć na mapie, wielu prostych długich fragmentach.

źródło: Bieg Piastów
Poniższy wykres zaciągnięty z mojego konta Garmin pokazuje profil trasy. Jak widać momentami pnie się ona łagodnie w górę, ale podbiegi nie są ostre.

Ale przejdźmy już do samego dnia zawodów. Atmosfera była wspaniała, a ja czułam się zmotywowana do działania. W powietrzu unosiła się pozytywna energia choć wiedziałam, że na kilka minut przed startem przejdę z uśmiechniętego żółtego Kaczeńca w postać bojową 🙂 Byłam zdeterminowana, dobrze rozgrzana, a moje narty kolejny raz przygotowywał Wojtek Suchwałko wraz z moim trenerem, Patrykiem Chudobą. Były w najlepszych rękach. Zresztą zarówno Patryk jak i Wojtek pomagali mi w ostatnich przygotowaniach w sektorze.
W tym roku po raz kolejny startowałam z drugiego sektora, który ze stadionu wybiega 3 minuty po pierwszym. Dobrze przemyślałam ustawienie w sektorze, aby uniknąć tłumu ustawiłam się w drugiej linii. Byłam bardzo skupiona i po sygnale wystartowałam jak strzała. Pewnie wydostałam się ze stadionu i weszłam w dobry rytm „pchania”. Pierwsze 8 km poszły gładko choć adrenalina robiła swoje.

fot. Bieg Piastów

fot. Fotomaraton
Narty jechały fantastycznie, głowa pracowała jak należy. Na drodze w zasadzie ścigałam się z samymi panami, którzy nie zawsze pomagają dziewczynom w wyprzedzaniu, ale spotkałam też dwóch, z którymi przez większość tego fragmentu trasy dawaliśmy sobie zmiany. Dzięki temu utrzymując dobre tempo nie straciłam dużo siły do pokonania podbiegu , który po jakimś czasie zamieniał się w wypłaszczenie i zjazd do stacji turystycznej Orle.

fot. Fotomaraton
Za stacją Orle zaczynał się największy i najdłuższy podbieg trasy. Byłam skoncentrowana na technice i pracy mojego ciała. Smarowanie nart było perfekcyjne. Narta za nartą cisnęłam przed siebie. Pilnowałam poprawności ruchów i nie odpuszczałam tempa. Po dobiegnięciu do tzw. „Samolotu” zostało już tylko pchać do mety. Ostatnie pięć kilometrów to łagodny zjazd więc ile sił w łapkach tyle zasuwałam przed siebie.

fot. Fotomaraton
Do celu dobiegłam z czasem 1:51:51 co dało mi 26 miejsce OPEN kobiet (na 444 zawodniczki) i 4 miejsce w kategorii wiekowej (1 była Justyna Kowalczyk!).

fot. Datasport
Dla porównania, rok temu zajęłam 40 miejsce „w kobietach” i 10 w kategorii wiekowej. Ten wynik jest dla mnie jest dla mnie największą nagrodą za dobrze przepracowany sezon, wspaniałym ukoronowaniem 12 miesięcy ciężkiej pracy i pięknego sezonu startowego.

fot. Datasport

fot. Fotomaraton
